sobota, 13 kwietnia 2013

wiosenna ikona i kinder party z okazji 9 urodzin Wampira

Znowu gdzieś umknęły mi 2 tygodnie. Bez jednego słowa tu.
W międzyczasie wróciła zima, spadła masa śniegu, który przykrył kiełkujące kwiaty i zamroził wygłodniałe dusze, pragnące słońca...
W międzyczasie, tak naprawdę w ciągu ostatnich trzech dni, zaczęła wykluwać się wiosna i temperatura podskoczyła do 16 stopni. Nareszcie!

Wampirzy strój komunijny skompletowany, teraz trzeba tylko zaliczyć wszystkie modlitwy, spotkania, zapłacić jakieś chore pieniądze za wystrój kościoła  i prezent (?!) dla księdza (jedno 150, drugie 100 zeta).
Nie bardzo rozumiem, co ma wspólnego komunia jako przeżycie duchowe z zakupem prezentu dla księdza za 7.500 pln ?...Czy oni zbierają na używany samochód? a 11.250 pln na wystrój kościoła tzn. co? że będą robić inkrustacje z masy perłowej na ścianach i pozłacane ławki? bo jakos ciężko mi sobie wyobrazić, że to na kwiaty i chleb...No, chyba, że sprowadzą rzadkie gatunki orchidei z Afryki...Masakra!
Jutro po mszy kolejne, obowiązkowe spotkanie w związku z. 
Czuję, że znów czekają mnie dwie upojne godziny słuchania pierdół, którymi przerzucają się rodzice z nadmiarem inwencji. Szkoda, że nie twórczej. Prawdziwie twórczej.

A propos tworzenia: (chyba mogę już to napisać, bo zostało postanowione): mam zamówienie na obraz. Tralala! I to na jaki! prawdziwe wyzwanie! ikona w postaci Jasnogórskiej Matki Boskiej. Nie łatwo będzie stworzyć iluzję starego płótna, ale trzeba spróbować. Tym bardziej, że zleceniodawcą jest mama szkolnej przyjaciółki Wampira - przemiła kobitka, której nie chciałabym zawieść. Od poniedziałku biorę się do dzieła. 
Dziś jeszcze wampirze kinder party, w ramach wcześniejszych urodzin, w towarzystwie wyżej wymienionej przyjaciółki Julki i Michała - kolejnego ulubieńca i bratniej duszy mojego dziecka. Szaleją od ponad trzech godzin. Wymazali cały podjazd na podwórku kolorową kredą (ciekawe, kiedy zadzwoni do nas jakiś rozwścieczony krokodyl z sąsiedztwa...), robią sobie operacje ze sztucznym oddychaniem, zapasy, biwak w namiocie z opowieściami o duchach i straszeniem, skaczą po kuchennej podłodze, która mało się nie zarwała (na pewno ci z dołu byli szczęśliwi), zjedli pół sernika na zimno i rozmoczyli paluszki w herbacie, 5 minut grali w scrabble z łamaniem wszelkich zasad a teraz spiskują i chichoczą za zamkniętymi drzwiami wampirzego pokoju. Mam chwilę dla siebie. Dlatego szybko tu. Chociaż kilka słów. Jutro spotkanie komunijne i podwieczorek u teściów, pojutrze urodziny - te właściwe i...może wreszcie pędzle! 
Mam cichą nadzieję...