sobota, 12 kwietnia 2014

chaos chaotyczny chaotycznie w chaosie z chaosem ukosem


Czasem liczę światła w bloku naprzeciwko...im później, księżyc niżej - dziś coraz pełniejszy wygląda zza betonu - tym mniej jasnych prostokątów...Czasem zaglądam ludziom do mieszkań, kryjąc się w mroku własnych 27m2, patrzę na kolor ścian i zasłon, oglądam meble, żyrandole, lampy - gust właścicieli, ukryty w każdym kawałku przestrzeni, nawet w ledwie widocznych detalach.
Wampir śpi w moim łóżku, od kiedy T wylądował w szpitalu. Śpi tak słodko, mój aniołek, iż można pomyśleć, że za dnia tylko w aureolę odziany...
T już miał  wyjść, już się cieszył, i my też...Po trzech tygodniach w domu, kolejne dwa w Bielańskim...Moim zdaniem ewidentne zaniedbannie lekarzy. Naderwane ścięgno achillesa wsadzone w gips, przeoczony krwiak średnicy 4 cm., w który wdało się zakażenie i martwica...Gorączka wciąż rosła, po 2 tygodniach, przy 39,5* C, po raz kolejny ostry dyżur - wcześniejsze wizyty nic nie dały, nikt się poważnie tym nie zainteresował...Czekali na termin zdjęcia gipsu, matoły, a T o mały włos nie stracił nogi...
Jeden, dwa dni później i...aż włos się jeży i ciarki po plecach....To wszystko tak od 6 - ego marca...Najpierw była operacja, potem czyszczenie rany, płukanie, skrobanie, ból i antybiotyki dzień w dzień podawane dożylnie, ciągłe zmiany wenflonu...Wczoraj mieli go szyć, nie dali rady, zbyt wielu pacjentów. Mieli go zszywać dziś...i ...nagle okazało się, że teraz to będzie chirurgia plastyczna, przeszczep skóry z uda na łydkę, obniżanie mięśnia, jakas rekonstrukcja...Mój biedny, kochany T - ile on się tam wymęczył...
Jeżdżę do niego prawie codziennie...Jak mogę, zabieram Wampira, bo przecież tam można zwariować po takim czasie, nawet w doborowym towarzyystwie, które w końcu i tak zmienia się jak w kalejdoskopie i tylko jeden pan jeszcze trwa na polu bitwy, czekając na swój dzień.

Dziś nie dane nam było przekroczyć szpitalnych progów. Dziś Wamp zaprosił koleżanki: D. J & Z., by świętować swe urodziny, które za dni kilka.
I wszystkie 4 a potem jeszcze L, brat D, szalały w tej naszej karykaturze mieszkania, piszcząc i śmiejąc się na całe gardła. 10- te urodziny to w końcu piękny wiek - nie może minąć nie zauważony!
Więc plakat na drzwiach: "Sabat Marsjanek" obwieszczał charakter imprezy, do tego zielony sernik i napoje, szaleństwa na placu zabaw, filmy, gigantyczne słodkie obżarstwwo, karuzele na rękach Marka w korytarzu a na koniec jeszcze pojawiła się sąsiadka z własnoręcznie wykonanym rysunkiem czarownicy na miotle!

Tyle się ostatnio działo, że  nie sposób wszystkiego spisać jednej nocy, tym bardziej, że coraz krótsza ona i jeszcze chwila a doczekam świtu. A jako, że wampirzy ranek nie jest okazem miłosierdzia (choć i tak o niebo lepiej niż kiedyś!), to resztę (postanawiam i przyrzekam sobie) zostawię na jutro.

Przecież ta cała przeprowadzka...Sławek i jego Bieszczady, Birmańsko-Tajlandzko-Kambodżańskie wakacje rodziców, pierwsza próba mojej przyjaźni z M.M. po wielu latach, Wamp, który został okradziony z dzieciństwa i mnóstwo innych ważnych spraw.
Jutro. Jutro koniecznie. Jest 03.50. Pora na ochłapy snu.

3 komentarze:

  1. Odnalazłam Cię po latach. Jakieś dziwne, straszne rzeczy wyczytuję. Co się dzieje? U mnie różowo nie jest, ale właśnie zaczyna świecić słońce, odwróciło się na dobre. Moje dziecko ma 3,5 roku. A może się odezwiesz? Kiedyś miałyśmy sie spotkac, nic z tego nie wyszło. Może teraz jakoś? Co się dzieje? Daj znać, opowiedz. Zostawiam kontakt na fb: https://www.facebook.com/marta.kierepka.73

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak, jak nie :( Nic nie mam. Ok, to inaczej. Mail: marta.kierepka@gmail.com

      Usuń