wtorek, 18 grudnia 2012

tata śpi na podłodze


Ani filmu ani książki wczoraj.
T. zafundował mi kolejną akcję typu "wracam za chwilę", po czym pojawił się w 3 dupy pijany po 3-ech godzinach z moim (?!) kolegą, którego wcześniej nie znał. Zadzwonił dzwonkiem w środku nocy, bo klucze wydobyć w takim stanie z kieszeni to prawdziwe wyzwanie, a jak zbiegłam w samym szlafroku po schodach na dół, okazało się, że nie jest sam. Niestety kolega został nieelegancko przeze mnie wywalony za drzwi, które zatrzasnęły mu się prawie na twarzy. Wamp wyrwany ze snu, przestraszony, po raz kolejny obejrzał przedstawienie pt.: "tata śpi na podłodze w kuchni", bo 2 kroki do łazienki a tym bardziej do łóżka przerastały jego siły. Zwalił się i zasnął. Masakra. Nie wiem, jakie to dziecko będzie miało wspomnienia.

Rozdygotana na maxa, wzięłam Wampa do swojego łóżka i zaczęłyśmy knuć, żeby rozładować atmosferę. Nastawiłyśmy mu budzik nad głową na 4:30, bo tak wstaje do pracy a potem wymalowałam mu kredką do oczu wąsy a la Dali, kółka na czole jak w serze szwajcarskim, przedłużki w kącikach oczu i parę innych gadżetów...Dusiłyśmy się ze śmiechu a on ani drgnął.
Zasnęłyśmy pewnie po 2-ej.
O 4:30 pobudka, bo budzik napiernicza a On nic. Śpi. W końcu, rozdrażniona,  wzięłam spryskiwacz do kwiatków i zrobiłam mu budzenie w tempie przyspieszonym.

Zawinęłam się zaraz do łóżka, licząc na przetrwanie make up'u przynajmniej do metra i usiłowałam spać. Po dwóch godzinach znowu obudził mnie budzik, który wyłączyłam, obwieszczając Wampirowi, że nie pójdzie dziś do szkoły. Nie i koniec. Nie spałyśmy pół nocy (ona też się budziła razem ze mną) i nie ma bata, żebym wstawała o 6.30 i jeszcze odśnieżała 20-centymetrową czapę śniegu przed szkołą. Nie, nie, nie.
Zresztą w szkole i tak niewiele się dzieje przed Świętami, więc luz.

Z powrotem do łózka a tu za pół godziny telefon.
Mama: "wiesz, że musisz odśnieżyć samochód?..."
Wrrrrrr.......myślałam, że wyjdę z siebie, stanę obok i będę szczekać. Tak, widziałam, odśnieżę, ale na pewno nie teraz, bo idę spać. Buahahahaha.....Mama znowu została zaskoczona moim niefrasobliwym podejściem do szkolnych obowiązków. Ja z nią tak dobrze nie miałam. Dlatego czasem musiałam nurzać termometr w gorącej herbacie albo podgrzewać go na kaloryferze.
Ciężkie jest życie z pijakami.
Idę robić obiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz