poniedziałek, 17 grudnia 2012

brak dystansu


Niebo płacze od rana nad szarym miastem. Ohydna odwilż, za 3 dni znowu mróz. To nie są warunki do życia. Chociaż z drugiej strony pogoda nie jest ani zła ani brzydka, po prostu jest. Moja ponad osiemdziesięcioletnia ciocia buddystka ma do tego, jak i do wszystkiego innego, wspaniały dystans, którego jej zazdroszczę. To trochę tak, jakby siedziała gdzieś na księżycu i śmiała się z tej całej miotaniny, jaka jest ludzkim udziałem. I nie, nie ma w tym ani cynizmu ani żadnych innych brzydkich uczuć...Jest za to dużo współczucia. Współczucia i dystansu. Tak bardzo chciałabym już osiągnąć ten etap. Póki co tłumaczę to sobie racjonalnie, ale serce czuje co innego. Ech...dużo pracy nad sobą mi jeszcze zostało a czasu ciągle mało i coraz mniej.
A za chwilę czeka mnie fantastyczna podróż do krainy kolorowych, pachnących i grających sklepów. Już mi niedobrze na samą myśl i cały dystans ucieka daleko, daleko...Chciał nie chciał zakupy przedświąteczne czas zrobić i lodówkę pustą zapełnić. Pewnie i tak wszystko wyjdzie w ciągu tygodnia i pierwszego dnia Świąt znów będzie "lodówka niepełna, prawie pusta" jak ją kiedyś pięknie opisał Wamp.

No to idę po aviomarin, bo na trzeźwo tego nie zdzierżę.


* * *

To jednak nie na moje nerwy. Gdyby jakiś Bond przyczepił mi dzisiaj pluskwę do kurtki, to po dwugodzinnym audio seansie, równoznacznym z ilością czasu spędzonego przez nas w tym fatalnym miejscu (patrz:Arkadia), miałby podły nastrój. Ilość wiąch, jaką wyrzuciły moje usta podczas biegania po kerfurze, zapełniłaby pewnie niejednemu karnecik na cały tydzień...Nie będę się wdawać w szczegóły, bo na samo wspomnienie robi mi się słabo,  powiem tylko, że moja noga prędko tam nie postanie. 
 Zgarnęliśmy ze szkoły Wampa, który w ferworze klejenia zabawek na choinkę, zapomniał o tańcach a w domu do roboty. Musiałam ogarnąć płaczącą lodówkę, która ma dobrze ukryte, stale tętniące życiem, źródło łez, spływających jej ciągle po wewnętrznej ścianie..., przeprowadzić z Wampirem akcję "sprzątanie szuflady" (jej 2h., moje 20 min.), nastawić-rozwiesić pranie, pogadać z kumplem, który wpadł na godzinkę i zrobić jeszcze kilka innych rzeczy. Chciałam obejrzeć ostatni odcinek 7-ego sezonu "Dextera", ale za późno już. Za to w łóżku czeka Murakami z ostatnim rozdziałem "1Q84". Chciałabym go odwlec jeszcze o kilkadziesiąt stron, bo znów przez jakiś czas nie będę mogła zapełnić tej swoistej pustki, jaką zostawiają po sobie  niektóre książki. No, ale cóż...tak się nie da.
Zmykam więc pod prysznic i.....zobaczymy, co dalej.

2 komentarze: