sobota, 22 grudnia 2012

Śledzik


Ostatnie kilka dni pod znakiem kuchni. Bigos, śledzie, ciasteczka...jeszcze kompot tylko ugotuję i basta!
W końcu jedziemy z Wampem do moich rodziców, bo T. w Wigilję pracuje. Z głodu nie umrzemy a obżarstwo świąteczne mnie nie interesuje.
Tymczasem dziś wypad na miasto, czyli Śledzik w CDQ. Myślę, że spotkanie mnóstwa znajomych, niektórych nawet  po kilkunastu latach, może być wstrząsającym przeżyciem.
Wamp frunie do babci M. a my wreszcie hulaj dusza. Wykąpana, pachnąca, wysmarowana eliksirami rodem z Prowansji, jeszcze tylko jakaś garderoba, trochę srebra, buty na błysk made by T. i gotowe. Chmura Emporio rozpylona nad głową i o 20-ej wypad.
I pomyśleć, że kiedyś bywało tak 2 razy w tygodniu a nawet częściej...Jednak dziecko i kryzys sporo zmieniły w moim życiu. No, może nie tylko to. Kace z wiekiem też coraz bardziej hardcorowe, więc wlewanie w siebie alkoholu w dużych ilościach nie ma sensu.
Dobra, komu w drogę temu krzyżyk na.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz